ul. Oświęcimska 83, 32-590 Libiąż

przemienienie.libiaz@gmail.com

Kazanie nr 5 – ks. Michał Paruch – 24marca 2024 roku


audio


tekst

[00:00:00] Za papieżem Franciszkiem, ostatnio przypomnieliśmy sobie, że bardzo ważną formą działania jest modlitwa. Modlitwa, która jest takim zatrzymaniem się w tym świecie, w którym ciągle gdzieś jeszcze walczymy. Walczymy z tym faraonem, z grzechem, który nam zabiera wolność i radość. I najlepszym właśnie sposobem na to, aby wygrać, aby odzyskać nadzieję, to jest ten, żeby się modlić.

I mówiliśmy sobie, że bardzo piękną modlitwą jest ta, w której wzywamy imienia Jezus. Prosimy Go o zmiłowanie. „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Ta modlitwa… bardzo łatwo nas wprowadza w takie myślenie, że to Jezus ma być pierwszy i najważniejszy, On ma panować, On ma prowadzić, że ja przyjmuję to, co [00:01:00] On ma dla mnie.

I wtedy owocem tej modlitwy jest też Duch Święty, który przychodzi, który daje światło w sercu, który sprawia, że zaczynamy żyć taką pełnią chrześcijańskiego życia. I to jest bardzo ważne, bo mamy jeszcze jedno zadanie, o którym wspomina papież Franciszek w orędziu na tegoroczny Wielki Post, a mianowicie potrzebujemy jako Kościół, jako wspólnota, podjąć się takich czy innych działań. Potrzebujemy zobaczyć taką czy inną biedę w tym świecie i odpowiadać na nią, tak jak nas do tego zainspiruje Duch Święty, jak nam pokaże Pan Jezus.

I mówi Ojciec Święty, że są takie wspólnoty, są takie miejsca, które naprawdę są rozpalone tym ogniem miłości, przez modlitwę, przez takie życie też wspólnotowe. Naprawdę dają owoce. Są takim znakiem [00:02:00] zapytania dla świata. To jest bardzo ważne.

Bo słuchajcie, jest powiedziane, że bez Kościoła nie ma możliwości osiągnięcia zbawienia. Jest to starożytna nauka, która jest obecna w chrześcijaństwie. Ale przecież wiemy, że bardzo wielu spośród naszych rodaków, jeszcze bardziej ludzi na świecie, nie zna Pana Jezusa, nie są w Kościele w taki sposób jak my.

Co z nimi? Czy ten krzyż Pana Jezusa jest zmarnowany przez to, że oni nie są w Kościele, nie znają Chrystusa? Nie może tak być.

Oczywiście jest pewna trudność, która się pojawia wtedy, kiedy chcemy się spotkać z Panem Jezusem i wejść do Jego Kościoła, a mianowicie, że potrzebujemy wiary. [00:03:00] To wiara jest tą rzeczywistością, która sprawia, że widzimy Jezusa.

Bo Jezus jest obecny w świecie. Jest obecny na przykład w Tabernakulum, w każdym kościele. Ale żeby zobaczyć Go tam, Potrzebna jest wiara. Jezus jest obecny w innych sakramentach oczywiście, ale znowu, chociaż odrobinę wiary potrzeba, żeby Go zobaczyć, czy to w sakramencie małżeństwa, a już we Chrzcie Świętym wiadomo, i w innych.

Jezus jest obecny w swoim Słowie, ale znowu jest potrzebna wiara, żeby nie czytać tej księgi jako… jakiegoś, powiedzmy, tylko opowiadania ze starożytności, ale jako Słowo Boga, przez które On naprawdę do nas mówi, bo chce wpływać na nasze życie. Jezus jest obecny oczywiście też w kapłanach, jakoś szczególnie ten [00:04:00] sakrament jest związany z obecnością Jezusa pośród nas, jako tego, który służy, ale wiemy, że to też wymaga wiary, żeby tam zobaczyć Chrystusa.

Oczywiście Jezus jest też obecny w chorych i cierpiących. Ale to dopiero potrzeba mieć wielką wiarę, żeby zobaczyć, że tam naprawdę jest Bóg. Wielu właśnie taki daje zarzut: „Gdzie jest Pan Bóg, gdy ci ludzie cierpią?”, nie wiedząc, że On właśnie tam z nimi jest, tam najbliżej. Podtrzymuje i prowdzi, nie opuszcza. Do tego potrzebna jest wiara.

I może dlatego nie ma się co dziwić, że tak wiele osób jeszcze gdzieś zagubiło drogę do Kościoła, do spotkania się z Jezusem. Brakuje im tej wiary. Nie wiedzą też, jak mieliby nią zyskać. Co z nimi?

Jezus [00:05:00] daje nam sam pewną podpowiedź. Jest możliwy sposób spotkania Go, doświadczenia Jego obecności, który nie wymaga wiary. I w czasie Ostatniej Wieczerzy, patrząc na swoich uczniów, a jednocześnie patrząc na nas, na Kościół wszystkich czasów, powie im: „Daję wam przykazanie nowe, byście się wzajemnie miłowali, jak ja was umiłowałem. Potem wszyscy poznają, żeście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali”.

I to jest klucz, to jest odpowiedź, to jest nasza nadzieja. Nadzieja też dla tych, którzy są gdzieś daleko. Może zależy nam na nich. Chcielibyśmy, żeby tu przyszli. Może w ogóle ich nie znamy, ale Jezus chciałby zaprosić ich do bliskości ze Sobą. Jest dla nich nadzieja. Nie potrzeba wiary, tylko potrzeba zobaczyć uczniów [00:06:00] Jezusa, którzy się miłują.

I po tym wszyscy poznają Mistrza, Tego, który jest źródłem tej miłości, Tego, który ich zainspirował, który ich przemienił. I to jest najważniejsze zadanie dla Kościoła. Kościół ma być właśnie taką wspólnotą: w której jest miłość, w której jest jedność.

I nawet, jeżeli nie uda nam się wszystkich przekonać, żeby przyjęli Chrzest Święty, czy żeby przyszli do Kościoła, to jeżeli będą widzieli tę miłość, która jest pośród nas, to będą doświadczali Pana Jezusa. To Pan Jezus będzie mógł roztaczać nad nimi swoją opiekę. Będzie mógł nad nimi mieć jakby ten swój płaszcz rozciągnąć tak, żeby się pod nim wszyscy mogli schować.

Sobór Watykański II, który chciał się wypowiedzieć na temat [00:07:00] Kościoła, też korzystając, patrząc na to, w jaki sposób my, współcześni ludzie, mówimy, w jaki sposób żyjemy. Ale też oczywiście korzystając z wielkiego obdarowania, któreśmy odkrywali przez wieki od Pana Boga… tradycji, która była przekazywana, naszego dziedzictwa… powiedział o Kościele w dokumencie jednej z czterech konstytucji soborowych, że Kościół jest w Chrystusie jakby sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznej jedności człowieka z Bogiem i zjednoczenia całego rodzaju ludzkiego. Krótka właściwie definicja, ale bardzo głęboka w treść. Bo ono właśnie o tym mówi, że Kościół jest jakby sakramentem.

[00:08:00] Sakramenty to są te miejsca, w których my możemy na 100% spotkać się z Panem Jezusem i doświadczyć Jego łaski. Kościół jest jakby sakramentem. Nie możemy tak wprost tego powiedzieć, ale o to chodzi Panu Jezusowi. Żeby przez Kościół ludzie spotykali się z Nim, doświadczali Jego mocy, Jego bliskości.

A co to znaczy… że On ma być znakiem i narzędziem? Znakiem, bo najpierw ludzie muszą to zobaczyć, że to są uczniowie Pana Jezusa, że jakoś żyją inaczej, że właśnie przez modlitwę są i spokojniejsi, i mają w sercu cierpliwość, i pokój, i radość, i dostrzegają potrzeby bliźnich. Ale potem staje się narzędziem. Bo im więcej takiej obecności chrześcijan, takiej obecności Kościoła w świecie, tym bardziej on staje się taką [00:09:00] zachętą, takim wołaniem, takim zaproszeniem, które wzbudza wiarę. Także inni zaczynają też prosić o chrzest, o spotkanie z Chrystusem.

Tak było na początku przecież wśród chrześcijan. Ludzie, czy to Żydzi, czy Rzymianie, czy Grecy, gdy widzieli te małe wspólnoty chrześcijan, jak oni się troszczą o siebie, jak dbają o ubogich, o wdowy, jak potrafią przestrzegać różnych swoich świąt, nie patrząc na to, że może stracą przez to, jak są uczciwi w swojej pracy, zadawali sobie pytanie: „Skąd oni to mają”?

I przychodzili. I doświadczali Bożej pomocy. Cuda zdarzały się oczywiście. One też zawsze były takim mocnym znakiem dla świata, że Bóg jest obecny w Kościele i też nieraz przekonywały ludzi. Ale często takim [00:10:00] cudem, byśmy powiedzieli, moralnym, takim cudem wynikającym z życia ludzi, była właśnie miłość, która przekonywała do wiary. Wzbudzała wiarę w sercu tych, którzy byli daleko, tak, żeby oni spotkali się z Chrystusem. Kościół znak, a potem narzędzie.

Ale o co tak naprawdę chodzi w tym Kościele? Najpierw o tę wewnętrzną jedność… człowieka… to znaczy chodzi o jedność, jaką może człowiek zyskać w łączności z Bogiem. Każdy z nas w Kościele wie o tym, że mamy Ojca w niebie, że mamy Jezusa Chrystusa, który jest pośrednikiem, że mamy Ducha Świętego, który jest Pocieszycielem. I możemy wchodzić z nimi w relacje.

Doświadczyliśmy tego, jak nas ratują, jak Bóg przychodzi z pomocą… że słucha, że mówi do nas. I [00:11:00] dokonuje się… gdybyśmy patrzyli na krzyż Pana Jezusa, który jest symbolem obdarowania Pana Boga, to mamy tę belkę pionową, która łączy niebo z ziemią. I to się dzieje w Kościele. Przez sakramenty, przez modlitwę, na różne sposoby mamy tę łączność.

A jest też ta druga belka, pozioma, te wyciągnięte ramiona Pana Jezusa. Bo Kościół ma być też „znakiem i narzędziem (…) zjednoczenia całego rodzaju ludzkiego”. Relacje w Kościele, one nam powinny pokazywać całemu światu, że my jesteśmy braćmi i siostrami. Przez to, że jesteśmy ludźmi. Bo Pan Bóg nas stworzył w taki sposób.

Nie do waśni, kłótni, nie do wojny, nie do wszelkiego rodzaju jakiegoś ucisku, wyzysku jeden drugiego, ale do relacji braterskich. Chodzi o to, żeby między nawet narodami całymi było tak jak w rodzinie. [00:12:00] Czasem się mogą znaleźć jakieś waśnie, wiadomo, ale szukamy rozwiązań… ale te spory chcemy zgasić w imię miłości, jaka nas łączy. To jest zadanie Kościoła, ale to jest, jak już widzimy, zadanie, które się odbywa w Chrystusie.

To nie jest zadanie, które jest ponad nasze siły. Oczywiście sami nie moglibyśmy tego zrobić, ale w te nasze siły włączony jest Pan Jezus. Nie jest to zadanie dla nas… tylko dla nas umocnionych Chrystusem, Duchem Świętym. I dlatego to zadanie może się udać.

Właśnie tak rozumiany Kościół, trzeba żebyśmy go widzieli w takich mniejszych wspólnotach, może takich jak parafia, żeby one tak funkcjonowały. Może nawet mniejszych. Są niejednokrotnie w parafiach grupy, które starają się żyć według takiego schematu. Żeby tam było Słowo [00:13:00] Boże, żeby tam były sakramenty, żeby tam był też ten znak miłości i jedności.

Łatwiej to wychodzi w takich mniejszych grupach niż nawet w takich wielkich jak diecezje czy parafie. Kilkadziesiąt osób, kilkanaście osób, które zaczynają się znać coraz lepiej, które widzą, że są słabi i grzeszni, ale Pan Bóg ich kocha, którzy umieją sobie nawzajem dodawać odwagi w postępowaniu dobrze, łatwiej pokaże właśnie tę miłość i jedność, to, że Pan Bóg przychodzi z pomocą, niż wtedy, kiedy spotykamy się tylko, powiedzmy, raz w tygodniu albo od święta i nawet siebie za bardzo nie znamy.

To jest, myślę, mocne wołanie papieża Franciszka na ten Wielki Post do nas, żebyśmy próbowali tworzyć takie wspólnoty, bo one rzeczywiście więcej mogą zdziałać w tym [00:14:00] zadaniu, o które chodzi Panu Jezusowi. Takie wspólnoty zgromadzone wokół Pana Jezusa, które On prowadzi, w których my idziemy za Nim. Czasem się potykamy, ale podnosimy się i idziemy dalej. W takich wspólnotach niewielkich też łatwiej zobaczyć, jaki człowiek jest naprawdę. Z kimś się rzadko spotykam, mogę trochę poudawać, że jestem lepszy od innych. Albo po prostu lepszy niż jest naprawdę. Ale jeżeli mam relacje z kimś stałe, bliskie, częste, to w pewnym momencie wychodzi, że jestem nerwowy, że coś tam zawalam, że mi coś tam nie wychodzi, że odkładam wszystko na ostatnią chwilę, albo że jestem super we wszystkim precyzyjny i oczekuję tego od innych, I przez to im życie utrudniam. W takich bliskich [00:15:00] relacjach to zaczyna wychodzić.

I z jednej strony widzę, że mi bracia i siostry w wierze zaczynają mnie akceptować, takiego właśnie niedoskonałego. Ale z drugiej strony też z ich pomocą, widząc jak oni się zmieniają, przez modlitwę, przez spotkanie z Jezusem, to ja też mam odwagę coś z siebie więcej dawać, zmieniać siebie, pozwalać Jezusowi, żeby mnie przemieniał. To jest piękny dar i cenny. Warto coś takiego robić.

Na poziomie rodziny myślę, że da się wchodzić w takie relacje i w taką właśnie wspólnotę, żeby ona stawała się Kościołem… takim znakiem dla świata. I nieraz nawet tak jest, że dzisiaj stosuje się czasami taką praktykę, że kiedy wyjeżdżają misjonarze do jakiegoś kraju, [00:16:00] gdzie w ogóle Pan Jezus nie był znany, albo gdzieś na zachód Europy, gdzie kościoły są puste, to razem z takim misjonarzem często wyjeżdża na przykład trzy albo cztery rodziny razem z dziećmi.

Po co? No właśnie po to, żeby te dzieci poszły do szkoły i żeby tam kiedyś zaczęli się wzajem zapraszać na jakieś przyjęcia, urodziny i żeby ci ludzie mogli zobaczyć, że ta rodzina jakoś żyje inaczej, że nie ma tam aż tyle kłótni, że umią sobie przebaczać i żeby zaczęły się pojawiać te pytania: „Skąd wy to macie”?

I wtedy można ich zaprosić na spotkanie, na jakąś katechezę, do księdza, do kościoła, do salki i więcej im powiedzieć. I to się sprawdza. Ale te rodziny też muszą w taki sposób być budowane.

Pomyślmy o tym przez te nadchodzące święta. Posłuchajmy Pana Jezusa, czy czasem nie zaprasza nas do takiej bardziej [00:17:00] konkretnej, bardziej widzialnej obecności w naszym świecie, w naszym środowisku.

On potrzebuje takich znaków i na pewno wspiera takie wspólnoty, bo to jest taki gwarantowany sposób dla innych, żeby zobaczyli uczniów Jezusa i Jego samego, który nakazał im siebie nawzajem miłować. Amen.


wersja lokalna