ul. Oświęcimska 83, 32-590 Libiąż

przemienienie.libiaz@gmail.com

Kazanie nr 3 – ks. Michał Paruch – 3 marca 2024 roku


audio


tekst

[00:00:00] Ostatnio mówiliśmy sobie o widzeniu rzeczywistości, o tym, że trzeba na swoje życie spojrzeć bardzo konkretnie. Ojciec Święty Franciszek w orędziu Najwielki Post przypomniał nam dwa pytania z Pisma Świętego, które pomagają spojrzeć na swoje życie takim, jakim ono jest. Pierwsze to jest: „Gdzie jesteś?”, a drugie: „Gdzie jest Twój brat?”.

I te odpowiedzi na te pytania prowadzą nas do stwierdzenia, że jesteśmy grzesznikami, że u źródeł wszelkiego zła, czy to w naszym życiu osobistym, czy w naszych relacjach międzyludzkich, w życiu społecznym, jest jednak grzech. Grzech, w który wchodzi Pan Jezus. On w związku z grzechem przyszedł na świat, I chce nas uratować przez swój krzyż i przez swoje zmartwychwstanie.

Jest jeszcze jeden obraz, który [00:01:00] mówi nam, że naprawdę każdy z nas jest słaby i grzeszny i potrzebuje zbawcy. Można porównać tę naszą sytuację do tego, gdyby ktoś, tutaj na ziemi obraził jakiegoś przywódcę państwa, próbował jakiegoś zamachu na króla czy na prezydenta, to wiadomo, że zawsze waga takiego czynu będzie dużo większa niż wtedy, kiedy my między sobą kłócimy się czy wyrządzamy sobie jakieś przykrości.

Im większy majestat, Tym też kara wydaje się być większa. A przecież w dawnych czasach nieraz było tak, że za próbę targnięcia się na życie króla od razu, bez żadnych procesów, wymierzano karę śmierci. A co powiedzieć wtedy, kiedy my swoimi grzechami obrażamy [00:02:00] króla królów, Pana całego Wszechświata, Boga?

Nawet najmniejsze zło popełnione względem Niego urasta do bardzo wielkiej rangi i w żaden sposób ludzkimi naszymi siłami nie może być odpokutowane ani nikt nas nie może wybronić. Dopiero wtedy, kiedy sam Syn Boży weźmie na siebie tę karę, która nam się należy, stanie w naszej obronie i powie na tym sądzie, że to Ja, a nie ten człowiek, to jest moja sprawa.

Wtedy my zostajemy uwolnieni, ułaskawieni, wtedy zostaje nam wybaczone. I to jest coś, co Jezus dla nas zrobił. Przyznał się do tych naszych przewinień, do obrazy majestatu i poniósł należną karę śmierci na krzyżu, [00:03:00] ale po to, żebyśmy my mogli żyć. A ponieważ zmartwychwstał trzeciego dnia, wiemy, że Bóg naprawdę nam przebaczył, że naprawdę nie chowa do nas urazy, tylko zaprasza nas do relacji, do relacji takiej jak ojciec mam do swoich dzieci.

Czasem oczywiście, nawet jeżeli przyjmiemy tę prawdę, że jesteśmy grzeszni, ale Bóg nas z tego grzechu wybawia przez swojego Syna Jezusa, to ciągle jednak popadamy w grzechy. Tak jakbyśmy, jak to mówi papież Franciszek, ten exodus, to wyjście z Egiptu, przerwali, zatrzymali się w pewnym momencie i nie chcieli iść do tej pełnej wolności, do ziemi obiecanej, którą nam Pan Bóg daje.

Papież Franciszek mówi, że jest to związane z tym, że po prostu nieraz boimy się nowego. Lepsze jest stare, [00:04:00] sprawdzone, chociaż może ciężkie życie w niewoli niż pewne wyzwania, które mogą nam towarzyszyć na drodze do wolności i do pokoju. Ale i tutaj z pomocą przychodzi nam Jezus.

Przypomnijmy sobie początek Jego działalności. Zaczął od czterdziestodniowego postu na pustyni. Gdzie był kuszony przez diabła, tak jak my nieraz jesteśmy kuszeni do powrotu do niewoli grzechu. I pierwsza pokusa, jaką otrzymał Jezus, czasem nazywana pokusą chleba, na czym polegała? Po tych 40 dniach był już głodny, przychodzi diabeł do niego i mówi: „Sprawa, by te kamienie stały się chlebem”.

Jezus mówi, że nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Pana. Co się kryje w tym [00:05:00] krótkim zdarzeniu? Ono opisuje wszelkiego rodzaju zabezpieczenia, które sobie tworzymy w naszym życiu. Potrzebujemy pieniędzy, może mieszkania, może pracy. Kurczowo trzymamy się jakichś relacji, bo one sprawiają, że nie grozi nam głód, ten taki głód duchowy, ten taki głód, który sprawia, że wchodzimy w doświadczenie grzechu, że jakbyśmy się chcieli wrócić do tego Egiptu.

Jezus mówi na to doświadczenie, które każdy z nas przeżył, a On także, że jest jeszcze Słowo Boże. To znaczy, jest jeszcze Pan Bóg, który w różnych naszych trudnych sytuacjach ma odpowiedź. Nie musimy sami wymyśleć sobie zapewnienia tego naszego życia, zabezpieczenia, ale możemy pytać Jego, co mamy robić w tej trudnej relacji, w tej [00:06:00] pracy, z taką ilością pieniędzy, jaką mamy.

Możemy zapytać się Jego, zapytać naszego Ojca w niebie. Czy to wystarczy, czy damy radę? I tak jest, że rzeczywiście On mówi, On podpowiada, On nie da nam zginąć, bo On taki po prostu jest. Małżonkowie nieraz zastanawiają się, czy mieć więcej, czy mniej dzieci, czy starać się o kolejne, czy nie? I ważą te decyzje nieraz tylko i wyłącznie ludzką miarą. Czy sobie właśnie poradzimy, czy mamy odpowiednie mieszkanie i pracę?

A wypadałoby zacząć od tego pytania: „Co mówi Słowo Boże? To znaczy, co Bóg mówi do mnie? Co On wie, że będzie lepsze dla mojego życia, dla mojego małżeństwa, dla moich relacji? Bo On pomoże. Z taką czy inną liczbą dzieci pomoże. W takiej czy innej sytuacji, [00:07:00] pomoże, jeśli Mu na to pozwolimy.

Potem jest ta druga pokusa. Diabeł wziął Pana Jezusa na róg świątyni w Jerozolimie i mówi mu tak: „Pismo Święte mówi, że aniołowie będą nosili Syna Człowieczego, aby nie uraził swojej nogi o kamień. Więc rzuć się z tego progu świątyni na środek, bo aniołowie cię uratują”. A Jezus na to odpowiada, że nie będzie wystawiał Pana Boga na próbę.

I co tutaj się kryje za tymi słowami? Słuchajcie, w tych słowach jest ukryta prawda o historii naszego życia. A jak ona dla Pana Boga jest ważna i święta i potrzebna. A jak łatwo nam wejść w taką pokusę i myślenie, że gdzie indziej byłoby mi lepiej, że gdyby się zmieniły [00:08:00] okoliczności, to byłbym lepszym człowiekiem, że potrzebuję uznania od ludzi, żeby być szczęśliwym.

Co by się stało, gdyby Pan Jezus zrzucił się z tego rogu świątyni na sam środek, gdzie było zawsze mnóstwo ludzi? Zostałby zauważony, ludzie o tym mówili. Od razu zacząłby od sukcesu spektakularnego. Wielki znak, na który Żydzi tak często czekali. A co miał innego do zaoferowania, wtedy kiedy oparłby się tej pokusie, tak jak zresztą zrobił?

Był jakimś rabinem, nauczycielem z Nazaretu. A wiele razy ludzie się śmiali: „Co może być dobrego z Nazaretu?”. Znikąd, z miejscowości, która nawet nie jest wymieniana w spisach, w starożytności, miast izraelskich. Tak była mała i nic nieznacząca. Diabeł wiedział, w jaką uderzyć strunę, bo to [00:09:00] jest coś, co naprawdę nas tak często dotyka. Że myślimy sobie, że właśnie gdyby było inaczej, to bylibyśmy lepszymi ludźmi. Że nie nadajemy się, że potrzebujemy właśnie jakiegoś splendoru, sukcesu i od tego trzeba zacząć. A Jezus wie doskonale, że ta misja, którą nas pełnić, to jest misja przede wszystkim pełnienia woli Pana Boga. Pan Bóg chciał, żebyś się urodził w tym Nazarecie. Żeby zaczął od tej niewielkiej liczby dwunastu uczniów, żeby nawet był później odrzucony przez część narodu, że to będzie lepsze, że w ten sposób Ewangelia się na cały świat rozejdzie.

I tak się stało. Ten skromny początek, którego tak łatwo można było się wyprzeć, był dobry. Wystarczający, żebyśmy my także dzisiaj mogli się [00:10:00] patrzeć na Pana Jezusa, uchwycić się Go i żyć w wolności. Pomyślmy chwilę o tym dzisiaj, może w chwili wolnej, po południu, wieczorem na modlitwie, w jaki sposób nas kusi diabeł, jakie nam pokazuje perspektywy, gdzie byłoby nam lepiej.

A zobaczmy, że tu, gdzie jesteśmy, jest naprawdę dobrze, bo Bóg tutaj jest i On nas prowadzi. Historia, którą chce z nami robić, jest historią świętą.

Jest jeszcze ta trzecia pokusa. Diabeł wziął Pana Jezusa na górę wysoką. Tak sobie myślimy, że mogło to być w okolicach Jerycha i tam pokazał Mu wiele królestw.

I mówi mu: „Do mnie to wszystko należy. Ja tobie to dam, tylko złóż mi pokłon”. A Jezus mówi: „Panu Bogu będziesz się kłaniał i Jemu tylko będziesz oddawał cześć”. I w tym wydarzeniu [00:11:00] kryje się takie nasze łatwe wchodzenie, pod panowanie różnych bożków, zamiast pod panowania naszego Boga. Różnych bożków, którzy nam zabierają czas, którzy zaprzątają nasze myśli.

Są takie rzeczy, począwszy od nieraz i telewizji, czy internetu, który zabiera nam w ciągu dnia bardzo wiele czasu. Gdyby tak to zliczyć, to naprawdę sporo. Przez relacje. Nie wszystkie przecież są dobre, ale właśnie jest w nas ta potrzeba uznania. I trzymamy się kurczowo pewnych ludzi, nieważne, czy oni nas prowadzą na dobrą, czy na złą drogę.

A są też, po kolei moglibyśmy przykazania wymieniać i byśmy pewnie znaleźli, że w którymś z tych przykazań jest coś takiego, co nas trzyma, co nas pociąga, co nas prowadzi do grzechu. To są te nasze bożki, do [00:12:00] których przygnęliśmy, ale które przecież nie są Panem Bogiem. To są te bożki, które nas wiążą i zabierają nam wolność, podczas gdy Pan Bóg, służba Jemu, tak naprawdę prowadzi nas do wolności. Bo On chce naszego dobra. Bo On zawsze tak naprawdę liczy na taką realną współpracę razem z nami.

Nie chce nam narzucać swojej woli, ale chce, żebyśmy wchodzili w nią. Tak jak potrafimy, wnosząc w to swój własny, bardzo konkretny, indywidualny wkład. Czeka na to. I potrzeba nam dzisiaj, żebyśmy przypatrzyli się tym rzeczywistościom naszego codziennego życia, w których tracimy wolność, żebyśmy zobaczyli, że Pan Jezus też tego doświadczał i dla nas wygrał z diabłem. I nam pokazał, [00:13:00] że naprawdę warto postawić na Pana Boga, że On w tych wszystkich naszych takich najbardziej podstawowych, codziennych sprawach, dotykających tego, co najgłębiej w naszym sercu, On ma odpowiedź. Że jest od Niego odpowiednia pomoc. Warto postawić na Niego.

Przypatrzmy się, co to są za te rzeczy. Gdzie nas kusi ten zły? Gdzie są nasze zabezpieczenia? Jak patrzymy na historię swojego życia, na to, w czym żyjemy? Jakie są te nasze bożki? I dobrze byłoby, żebyśmy się ich wyrzekli na takiej szczerej modlitwie z Panem Bogiem. Powiedzieli Mu, że zostawiamy to, a chcemy Jego za naszego Pana i Zbawiciela. Za Tego, który nas ratuje, który nas podnosi.

Można pomodlić się w takich słowach.

Pan Jezu, wybieram Ciebie jako mojego Pana i [00:14:00] Zbawiciela. Chcę, żebyś Ty królował nad wszystkimi sprawami w moim życiu. Zgadzam się na to, żebyś Ty był pierwszy we wszystkim, co robię, co jest dla mnie ważne. Dziękuję Ci za to, że Ty pierwszy przeszedłeś drogę do Ojca, że mnie prowadzisz, że mnie przebaczasz, że chcesz mi dawać życie wieczne, że chcesz być moim przyjacielem. Za wszystko chcę Ci oddawać dzisiaj chwałę i każdego dnia.

Warto w takich czy innych słowach pomodlić się dzisiaj. I każdego dnia, ale tak szczerze rzeczywiście oddać swoje życie pod panowanie Jezusa, żeby On był pierwszy. Bo nas kocha, bo naprawdę wie, jak nas prowadzi życie, żebyśmy doszli do wolności, do szczęścia.

Amen.


inny serwer

Jeszcze nie ma treści do pokazania.